Czy zdaniem Pana Profesora Uniwersytet Warszawski jest dobrze przygotowany pod względem technicznym na obecne wydarzenia?
Na to pytanie odpowiedź powinna być rozpatrywana na dwóch poziomach.
Po pierwsze, czy Uniwersytet jest w stanie podjąć działania w tej trudnej sytuacji, a więc czy zarządzanie kryzysowe działa. To, co w obecnej sytuacji zdaje egzamin to decentralizacja organizacji działań – w tym dydaktyki – do poziomu jednostek organizacyjnych. One, przy pewnym wsparciu zewnętrznym (Centrali Uniwersytetu) oraz dużej determinacji i wysiłku wszystkich pracowników są w stanie przywrócić zajęcia nie tylko w rozsądnym czasie, ale też w nowoczesnej formie. I choć mamy bardzo mało czasu, by formy zdalne rozwinąć, to jednak okazuje się, że dysponujemy podstawowymi narzędziami, które takie działania ułatwiają.
Po drugie, czy Uniwersytet ma odpowiednią infrastrukturę techniczną, a szczególnie informatyczną?. Na to pytanie będziemy w stanie odpowiedzieć, kiedy uruchomimy zajęcia, doprowadzimy je do końca i dokonamy oceny. Myślę, że pojawi się kilka poważnych pytań i zagadnień do analizy. To może być dobry wstęp do przystosowania Uniwersytetu do nowych warunków.
Marzy mi się digitalizacja Uniwersytetu miedzy innymi poprzez powszechne wykorzystanie w procesie dydaktycznym innowacyjnych narzędzi, tj. rozwinięcie form interaktywnych, narzędzi symulacyjnych, rzeczywistości wirtualnej, sztucznej inteligencji. Absolwent Uniwersytetu musi być przygotowany na to, co spotka go na rynku pracy przyszłości. I w tym zakresie z pewnością rynek nas zweryfikuje, choć co oczywiste Uniwersytet musi także rynek kształtować. Opublikowane dotychczas raporty, np. przez World Economic Forum, także wskazują, że zmiany, o których wspominam, są konieczne. Przez najbliższe tygodnie przekonamy się, jak daleko jesteśmy i co jeszcze musimy zrobić. Myślę się, że całkiem sporo.